Dunaj


Idź do treści

Dunaj

Do źródeł Dunaju 5-14 czerwiec 2013
Do Cieszyna dojechaliśmy w tempie ekspresowym.Mobilizuje nas deszcz i duży ruch samochodowy .W Czechach poruszamy się bocznymi drogami ,niekiedy szlakami cały czas pnąc się pod górę.Osiągając szczytowe 600m :-) na Maraluoum Kopcu, w mgle gęstej jak smoła.
W miejscowości Valeska Merizici mieliśmy zamiar przespać się w tanim hotelu jednak nic z tego nie wyszło bo za fatalne warunki żądano od nas po ok. 100zl.
W końcu przy drodze za miastem przy hotelu Abacie znalazłem Ubytovnicę należącą do hotelu za ok. 40zl.Dalej było mokro więc nie chciałem po pierwszym dniu wozić mokrych rzeczy.Koledzy pojechali na łąkę .Spotkanie jutro przy drodze o piątej rano.Niedaleko hotelu jest hipermarket ,gdzie można nawet zjeść gotowe danie.Dziś przejechane 154km

6 czerwca
Rano jestem na umówionym miejscu ,koledzy są 5km od mojego hoteliku.Dziś mamy dotrzeć już do Austrii.Około20 km za Czeską granicą,pod wiatrakiem kompani spali jadąc ostatnio tą trasą.Ale aby tam dojechać pokonujemy 159km ,po czeskich górkach których nie wolno lekceważyć ,bo dają w kość.Po drodze jest dużo wspaniałych miejscowości godnych uwagi ,ale my tym razem jechaliśmy tranzytem bo już je widzieliśmy.
Polecam jednak restaurację "Bonanza" w Kyjovie.Super obiad za dobra cenę. Warto zobaczyć też zamek w Miloticach.Jutro będziemy w Wiedniu

7 czerwca
Do Wiednia miało być łatwo przyjemnie jak po sznurku.Ale jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy i zachciało nam się pojechać trasą wytyczona przez nas, ignorując ścieżkę rowerową do Wiednia.Efekt "bagrowanie" po zalanych polnych drogach gdy na dole szosa jak "biczem strzelił."
Wiedeń -docieramy tu jednak rowerówką nr6 Są mosty specjalnie dla rowerzystów dobre oznakowanie szlaku.Znam to jestem tu już trzeci raz rowerem.Tu zaczyna się nasz właściwa przygoda z Dunajem do jego źródła .Przedtem "śmigamy liznąć miasta". A to tu jest łatwe ,nawet można jeździć legalnie po torowisku i pod prąd.W centrum kolejny most dla rowerzystów przez rzekę.Wielu myśli że to Dunaj,nie to jest kanał Dunaj jest z dala od miasta .Budowniczy przewidzieli zagrożenie jakie może sprawiać wezbrana rzeka.Kręcimy się trochę po mieście.Parę fotek Hofburga, Biblioteki Narodowej , Parlamentu czy Katedry św. Szczepana .Robimy dłuższy postój w ogrodzie miejskim Volksgarten który jest poświecony popularnej cesarzowej Sisi .Zawiera on wiele akcentów upamiętniających cesarzową ,jej pomnik, liczne fontanny i przede wszystkim ulubione kwiaty Sisi - róże w ponad 400 gatunkach.

DOLNA AUSTRIA
Wróciwszy nad Dunaj rozpoczynamy naszą właściwą wędrówkę jego lewą stroną.Geograficznie to Dolna Austia otaczająca Wiedeń nie pozostaje jednak w jego cieniu.Prowincja ta nie zamierza zasłaniać się atrakcjami Wiednia.Dolina Dunaju nie bez powodu słynie z wspaniałych win,zamków i opactw.Rzeka jest wezbrana i ma szybki nurt, ale ścieżka jest przejezdna..Przemieszczamy się szybko i sprawnie.W miejscowości Tutenhof nad samą wodą jemy pyszne kiełbaski z frytkami i niesamowitym sosem musztardowym za ok. 6e.Donauradweg jest doskonale zorganizowana i(jest częścią scieżki prowadzacej od Atlantyku nad morze Czarne)pierwszy symptom tego widzimy za chwilę w postaci budki z wc i toaletą oczywiście wszystko czyste i pachnące (ciepła woda)W okolicach Kornerburg ,widzimy pierwszy zakaz na ścieżce "POWÓDZ!"Musimy jechać przez pobliskie miasteczka.Tu już widać że niektóre były mocno podtopione.Nad Dunaj wracamy w miejscowości Tulln który powstał w 791r.w miejscu dawnego obozu rzymskiego.Był pierwszą stolicą Austri.Dunaj bowiem był granicą cesarstwa Rzymskiego Dziś śpimy na miedzy przy polu
Przejechane 153km

8 czerwca
Ranek wita nas przepiękną pogodą, ale robi się pagórkowato i zmuszani jesteśmy zbaczać z trasy bo R6 , wszystko w koło jest zatopione.Mijamy przepiękne okolice niestety obraz przed nami jest jak z filmu katastroficznego.Nad Dunaj udaje nam się dostać w okolicach Angen.Ale woda dopiero co zeszła i skala zniszczeń jest niesamowita,resztki mebli ,ubrań na drzewach. Woda zalała też mnóstwo winnic.W każdym miasteczku panuje wielkie sprzątanie.Warte uwagi jest miasteczko Durnstein od niego aż do Melk rozciąga się przepiękny region Wachau pełny stromych wzgórz na których znajdują się winnice,ale też sady morelowe i brzoskwiniowe.Widoki zapierają dech w piersiach.W Durrnstein a właściwie na wzgórzu nad nim ,w zamku Kuenringerburg więziony był w latach 1192-3 Ryszard Lwie Serce który kiedyś obraził cesarza Leopolda i gdy wędrował w przebraniu przez Austrię do Ziemi Świętej został rozpoznany i uwięziony.Wypłacono za niego wypłacony ogromy okup 35 000 kg. srebra.W samej wiosce stoją malownicze domy z 16 wieku z wykutymi w żelazie szyldami.Zresztą wszystkie mijane wioski są przeurocze.

Niż docieramy docieramy do Melk cały czas widzimy zamek Schloss Schonbuhel usytuowany wysoko na skale.Podobno on z tej strony wyznacza początek doliny Wachau. Melk ukryty jest w cieniu imponującego klasztoru warownego i jest bardzo ważnym punktem na trasie żeglugi po Dunaju.Był także ważnym punktem strategicznym dla Rzymian.W roku1089 margrabia Leopold przekazuje klasztor benedyktynom. Znowu ogrom zniszczeń spowodowanych przez wodę przerasta nasze wyobrażenia.
Za Wllenbach znowu grzęźniemy w mule po kostki ale jakoś docieramy do Ybbs które parę dni temu też było zalane.Robi tu na nas wrażenie duża elektrownia wodna.Co jakiś czas blisko miasteczek mijamy tutejszych rowerzystów ciekawych skutków powodzi i czy można przejechać.Doświadczamy też że jak pisze ze nie można wjeżdżać na ścieżkę rowerową to nie ma co tam się pchać bo prędzej czy później będzie zalane.Od Sausestein do Ybbs Dunaj tworzy piękne zakole.

Schloss Schonbuhel








Jedziemy dalej do Wiesen na tym odciku Dunaj wysypał na R6 tony mułu ,droga albo jest parę metrów pod nim albo jest przerwana przez wodę tworząc kilkumetrowe wyrwy zalane wodą których nie da się objechać.Wszedzie jednak pracował sprzęt .Dzięki temu przy jednej z nich nie musieliśmy się wracać kilka km w błocie bo kierowca koparki się nad nami zlitował i prowizorycznie zasypał wyrwę bylebyśmy przejechali.Widok jak z rowerami i sakwami chodzimy po koparce był niesamowity.Mozolnie ale jednak jedziemy a na horyzoncie na drugim brzegu widzimy okazały zamek z 15w. w Grein.Miasto leży już w górnej austri.Parę km musimy znowu odbić od ścieżki bo zalane wszystko totalnie.Czas się rozejrzeć za noclegiem, nie jest to łatwe bo teren jest doszczętnie skażony.Lądujemy w lesie niedaleko Hickenberg .Przejechane 127km

9 czerwca
Górna Austria

Rano usiłujemy dostać się za wszelką cenę nad Dunaj,i to był bląd .Do myślenia powinny nam dać znaki jak wysoko była woda na drzewach. Woda sięgała tu ponad trzy metry.Zrobiliśmy niepotrzebnie kilkanaście km,nie mielismy już zapasów wody kompletnie zdołowała nas widok zerwanego mostu na lokalnym potoku.Trudno trzeba było wracać i to mocno pod górę.Ale na jej szczycie było miasteczko Strengberg z życiodajną wodą ze staromodnej pompy
Dalej musimy jechać daleko od rzeki, ale staramy trzymać się równolegle do niej.Za miastem Enns łapiemy ścieżkę R6 i staramy się nią jechać po chwili już tylko idziemy przez wiele kilometrów w błocie. Mamy dość.Czasem resztki asfaltu z ścieżki rowerowej widać na wierzchu blota.Ale trudno się dziwić Dunaj wije się tu jak waż jak szła fala to siła odśrodkowa zrobiła swoje.Cały czas zmuszeni jesteśmy jechać wzdłuż lewego brzegu w znacznej odległości od rzeki.

Docieramy do kolejnego miasta - Linz.To duże miasto portowe i ośrodek przemyslu hutniczo-chemicznego. Początki Linzu jako miasta związane są z rokiem 410, kiedy to nazwa pojawia się w rzymskich materiałach. Miasto nosi wówczas nazwę Lentia. Dojeżdżamy na duży plac -Hauptplatz .Otaczają go barokowe budynki.Na środku króluje kolumnaTrojcy Świetej wyzeżbiona w marmurze Salzburskim w 1723r.Postawiono ją w podzięce za uchronienie miasta przed wojną ogniem i morem.W centrum miasta ścieżka R6 jest zamknięta ,ale po paru kilometrach udaje się na nią wjechać .Docieramy do parku naddunajskiego w Ottensheim,gdzie skusiliśmy się na obiad w chińskiej restauracji.Wzbudzilismy ogólne zainteresowanie , a kelnerka która była Austriaczką i umiała się z nami dobrze dogadać i służyła za tłumacza na resztę sali.Zjedliśmy tu jakieś pyszne danie mięsne z pysznymi sałatkami na bazie ryżu które cały czas się gotowało na naszym stoliku w fantastycznej atmosferze. Po tym jak Andy im powiedział że u nas po 25 latach pracy można iść na emeryturę rozgorzała dyskusja w całej restauracji.Widać że na całym świecie każdy chciałby mieć jak najszybciej emeryturę.




Znowu tylko kawałek jedziemy R6 ,widzimy straszne obrazki boiska piłkarskie zalane mułem do wysokości poprzeczki bramki itp.Nie ma się co dziwić rzeka znowu płynie w tym rejonie zakolami.
Od Aschach jedziemy w głąb lądu drogą B 130 ,inaczej się nie da.W Schogen jesteśmy nad brzegiem Dunaju i jedziemy dalej naszą drogą ,bo będąca na drugim brzegu Donauradweg jest zamknięta.W miejscowości Worwalg jest zapora i tu już Dunaj jest spokojniejszy. Pojawia się niezniszczona R6.Chociaż widać że woda dopiero co zeszła i odcinek drogi 130 będzie czynny dopiero jutro.Wokół, góry i mnóstwo potoków z nich spływających ,one gasza nasze pragnienie.Zgubił nam się jednak Leon który pędził przodem przed nami.Widząc tak wspaniałe krajobrazy decydujemy się tu na nocleg.Do Passau mamy jakieś 20 km a ponieważ miasto z tego co widzieliśmy przed wyjazdem było całkowicie zalane to nie ma co się tam pchać.Na jednym z pagórków znajdujemy wspaniałą łąkę z potokiem .Szybko się rozbijamy i jedziemy w dół na piwo do przydrożnej restauracji.Potem kąpiel w potoku i czujemy się jak nowonarodzeni.W nocy rozpętała się burza ,nasz potok szalał, ale ponieważ nasze namioty zdały egzamin na nieprzemakalność spaliśmy do rana jak susły.Przejechane 129km

10 czerwca Dolna Bawaria
Dziś szósty dzień naszej tułaczki.Da się jechać rowerówką ,ale równolegle biegnie pusta droga dopiero co otwarta .Nie wszyscy więc jeszcze wiedzą że da się tu jechać .My w sumie też jedziemy ,ale nie mamy pojęcia jak daleko da się dojechać.Okazało się że do Pasau dojechaliśmy bez problemu. Już na przedmieściach widzieliśmy pozalewane samochody a w mieście trwało wielkie sprzątanie i pompowanie wody.Tragedia w mieście była spowodowana tym że do Dunaju wpływa tu z dużym impetem pędząca z Alp duża rzeka Inn oraz llz.Spiętrzenie się fal powodziowych tych trzech rzek doprowadziło do tragedii.
W ciągu swego istnienia Pasawa( Passau) padała wielokrotnie ofiarą powodzi i ognia. W roku 1662 całe miasto legło w popiołach. Sprowadzeni z Włoch architekci i malarze odbudowali Pasawę nadając miastu jego obecny śródziemnomorsko-barokowy wygląd. W roku 1676 w odbudowanym pałacu biskupim odbył się ślub cesarza Leopolda I Habsburga z jego trzecią żoną Eleonorą-Magdaleną. Kilka lat później ten sam cesarz szukał w mieście schronienia podczas oblężenia Wiednia przez Turków w roku 1683 i mieszkał przez kilka miesięcy w pałacu biskupim. To właśnie tu przygotowywano plany słynnej odsieczy wiedeńskiej. Jak się dowiedzieliśmy to Dunaj osiągnął wysokość 12,5 metra - nienotowaną od 500 lat. - w Pasawie nie było prądu, wstrzymano też dostawy wody pitnej. Po połączeniu z rzekami Inn i Ilz wody Dunaju mają na dłuższym odcinku trzy kolory: zielony (woda z rzeki Inn - kolor nadaje topniejący u źródła rzeki alpejski śnieg), czarny (woda z rzeki Ilz wypływającej z torfowisk) oraz niebieski (woda z Dunaju). Zielona woda pochodząca z Innu płynie przy tym często szerszym strumieniem niż niebieska woda z Dunaju. Wynika to głównie z mniejszej głębokości Innu (1,90 m) względem Dunaju (6,80 m).

Cieszy nas to że da się jechać D6 .Dopiero na dzisiejszym 50 km musimy odbić na dystansie ok. 20km od Dunaju.Ale widać że ty już nie było tak tragicznie .Tuż przy ścieżce rowerowej na polach Wörth an der Donau na miedzy pod amboną myśliwych(kolejną) rozbijamy obozowisko.Nim się ściemniło mieliśmy gości .Podjechał do nas zielony gazik z chyba z szefem tutejszych myśliwych.Bardzo miły i dostojnie ubrany w regionalny strój jegomość.Pokłonił się charakterystycznym kapelusikiem z piórkiem i zrobił rozeznanie cośmy za jedni.Z tego co zrozumiałem codziennie jeździ na objazd swoich terenów łowieckich.Starszy pan był bardzo religijny i wiedział o Bazylice Piekarskiej.Po moim zapewnieniu ze wcześnie rano jedziemy dalej i że będzie po nas tu tak jakby nas nie było ,powiedział żebyśmy nie wchodzili na ambonę.Życzył miłych snów i wręcz nakazał nam odwiedzenie zamku który widzieliśmy w tle bo jest tam wspaniała kaplica .Martwimy się o Leona dalej nie ma z nim kontaktu .Przejechane 135km.

11czerwca
Dziś poruszamy się Donauradweg przez ok. 100km, potem znowu musimy trochę kluczyć ,ale jest to jazda bardzo przyjemnymi miasteczkami.Są miejsca odpoczynku gdzie można umyć rower uzupełnić wodę można także rozpalić grila.W tym rejonie jest mnóstwo ścieżek rowerowych.Na przestrzeni tych 100km widzimy dwie budowle które zapierają dech w piersiach.Po 40 km na drugi brzegu Dunaju widzimy budowlę jak z czasów imperium rzymskiego.To cudo znajduje się w okolicach Donaustaf .
Walhalla - to tak się nazywa, to późnoklasycystyczny budynek upamiętniający sławne postaci historyczne niemieckojęzycznego kręgu kulturowego. Powstał on w latach trzydziestych XIX wieku na polecenie króla bawarskiego Ludwika I. Za projekt zaś odpowiedzialny był znany niemiecki architekt Franz Karl Leopold von Klenze. Uroczyste otwarcie pomnika miało miejsce w 1842 roku.Swoim kształtem monument ten nawiązuje do marmurowej greckiej świątyni (Partenonu), zaś jego nazwa wywodzi się z germańskiej mitologii. W jego wnętrzu znajduje się przeszło 130 popiersi sławnych postaci związanych z niemiecką kulturą. Jest tu m in. Fryderyk I Barbarossa, Johannes Gutenberg, Erazm z Rotterdamu, Wolfgang Amadeusz Mozart, Marcin Luter, Wilhelm I Orański czy nasz Mikołaj Kopernik.

Dolna Bawaria
Na 90 km Znowu wyrasta podobna budowla. To hala Wolności w Kelmhein. Widoczny z daleka symbol miasta wznosi się na górze Michelsberg, z której roztacza się wspaniały widok na okolice. Król Ludwik I Bawarski zlecił budowę tej monumentalnej rotundy (1842-1863) znanemu monachijskiemu architektowi Leo von Klenze dla upamiętnienia wojen wyzwoleńczych przeciwko Napoleonowi. .Bawarczycy mówią na nią garnek. Z zewnątrz zdobi ją 18 bogiń zwycięstwa. Każda z bogiń trzyma w rękach nazwę jednego z 18-stu narodów niemieckich biorących udział w tej wojnie. Obok Pomorzan i innych uwiecznieni są Schlesier (Ślązacy). Liczba 18 wielokrotnie powtarza sie w tej budowli. Przypory fasady zewnętrznej zwieńczone są 18 kolosalnymi statuami, stanowiącymi alegorie niemieckich plemion. Po przejściu przez szeroką na 7 metrów bramę wejściową widać, jak podają sobie ręce umieszczone wewnątrz hali 34 boginie zwycięstwa z białego marmuru. Wspierają one 17 pozłacanych tarcz z brązu, wytopionych ze zdobytych na Francuzach dział. Posadzki udekorowane są marmurową mozaiką.
To tu też jest kanał łączący Men z Dunajem,oraz chyba najstarsze opactwo benedyktynów Welteburg w Bawari,który jest tuż nad rzeką wśród wysokich skal.Od 1050 roku wytwarzają oni sławne na cały świat piwo
Górna Bawaria
I ngolstadt to następne stare miasto warte uwagi.Oprócz zabytków min.zamków starego i nowego , to właśnie tu jest zarząd i fabryka Audi.Idealne legowisko znaleźliśmy nad brzegiem Dunaju ,choć oddzielała go od nas jakaś jego wodna odnoga .Było to za miejscowością Neuburg,i choć to był teren polny to po 20 godzinie ,na tutejszych ścieżkach jak zwykle zaroiło się od aktywnych przed snem biegaczy ,kijkarzy i piechurów. Nikt nas jednak nie niepokoil
Zrobione 174km.

12 czerwca Bawaria-Szwabia -Badenia Wintenbergia
Kolejny dzień podroży i jak od początku naszego wędrowania cały czas zimne noce ok. 11stopni.Jedziemy już raczej obok Dunaju, ale zdarza się że musimy nadrabiać kilometrów bo są objazdy.Ale zawsze wtedy jedziemy przepiękną okolicą.Na 70 tym km mamy niespodziankę, jedziemy tuż obok fabryki traktorów ,wyglądają jak zabawki dla grzecznych chłopców.W miasteczku Gunzburg jest " miasteczko" w którym wszystko jest z klocków Lego.Nas dziś interesuje jednak miasto Ulm .Tu dojedzie autobusem Roman który ma być moim towarzyszem do końca wyprawy.Wszystko u niego poszło zgodnie z planem i po konsultacjach telefonicznych spotykamy się nad brzegiem Dunaju.Kontrast jest niesamowity ,on poukładany i czyściutki ,a my no jak żołnierze zaprawieni w boju.Ulm słynie z gotyckiej katedry, której iglica mierząca 161,53 metry jest najwyższa na świecie.Oraz Twierdzy Ulm zbudowanej 1842-59 .Koniecznie warto zobaczyć też zabytkową dzielnicę rybacką.
Dalsza nasza droga to droga przez pola i wioski na ogromnych gospodarskich Stodołach wszędzie dziesiątki solarów.W miasteczku Ersingen śpimy na polu namiotowym przy restauracji .Siedem euro od łebka ,i jest wszystko co potrzeba.
Przejechane 143km.Dalej nie mamy kontaktu z Leonem.

13 .czerwca
Jak zwykle pobudka i mkniemy dalej .Nagle wjeżdżamy do niezwykłego miasteczka niczym z bajki.Bajkowe domy i pełno ty wszędzie bocianów ,ale ubranych w ludzkie cechy -jest jakiś general itp.Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.Miastem Munderkirchen władali do roku 1805 Habsburgowie .W najwyższym jego punkcie stoi gotycki kościół św. Dominika z cudownym obrazem Matki Boskiej.A w centralnym punkcie przy ratuszu zachował się pręgierz, nad nim wspaniałe malowidło przedstawiające wykonanie kary.Miasteczko jest naprawdę bardzo interesujące. Dla mnie np. zagadką jest coroczny pochód przebierańców. Na 75 km napotykamy kolejną perłę-miasto Sigmaringem.Wizytówką jest imponujący zamek nad Dunajem .Ale atmosfera centum miasta znowu zabiera nas w zaczarowany świat.
Cały czas towarzysza nam ogromne wapienne skały.Dunaj jest już wąski i prawdziwie modry.

Po osiemnastej okazuje się że nie ma za bardzo liczyć na jakieś miasto, a nie mamy prowiantu.Jedyny sklep jest na wysokości 800m .No to robimy sobie premię górską,nachylenie jakieś 12stopni.Gdy docieramy na szczyt szczęka nam opada to stacja narciarska ,wyciagi,piękne place zabaw dla dzieci i inne bajery.To Stetten All Kalten Markt.Zjazd na dół to" Pikuś" i rozbijamy obóz nad samą rzeką .Okazuje się że jesteśmy na terenie Parku Narodowego Górnego Dunaju.Widać że przed nami już tu ktoś nocował.Dunaj jest tu łagodny ,więc pozwoliliśmy sobie na kąpiel.Jak zwykle w czasie dnia było gorąco,ale noce dalej strasznie zimne.Dalej nie mamy kontaktu z Leonem.Dziś przejechane 107km.

14 czerwca
Rano jak się pakujemy widzimy z daleka jadącego sakwiarza .To Leon!Okazuje się że na dobre padł mu telefon , dlatego nie mieliśmy kontaktu.Więc do źródła już raczej dotrzemy w komplecie.Jedzie się nam znakomicie bo jedziemy najbardziej atrakcyjna częścią parku tzn.Wąwozem Jurajskim.Dookoła strzeliste skały wapienne o wysokości ok. 200metrów pionie,co chwila są tablice informujące jakie ryby żyją w rzece w danym miejscu.Jest tu mnóstwo ścieżek rowerowych dla górali, prowadzą ostro do góry,i są dość trudne technicznie.Po jakiś 5km .jest piękna kaplica św.Mariusza ze źródłem u podnóża .Na drugim brzegu na klifie króluje zamek Werenwag..Mijamy kolejne wspaniałe miasteczka i nareszcie cały czas jedziemy obok rzeki.Około godz.12 docieramy do Donaueschingen .Tu nasi pilkarze mieli bezpośrednie zgrupowanie przed euro2008.Podescytowani szukamy połączenia rzek Brigach i Breg .Tu rozpoczyna swój bieg Dunaj,stąd druga po Wołdze pod względem długości rzeka w Europie ,która płynie przez 10 państw europejskich by w Rumuni wpłynąć do morza Czarnego po 2845km.Miejsce to jest bardzo niepozorne nie to co okazałe "Źródło Dunaju "znajdujące się przy pałacu w mieście.Pięknym przyzamkowym parkiem docieramy w to miejsce ,jest jednak zakaz wstępu bo toczą się prace remontowe.Sam zamek był tu już w 14w.,ale obecny kształt ma od 1723r.Obiekt jest własnością prywatna ale można go zwiedzać w wyznaczonych godzinach.W mieście funkcjonuje też jeden z największych browarów w Niemczech Browar Książęcy Fürstenberg.Piwo w nim warzy sie od ponad 700lat.Produkuje się tu ponad 20 rodzajów piw.

Naszym celem jest jednak "prawdziwe źródło Dunaju "czyli początek rzeki Breg .Zaczynamy więc jechać do góry w przeciwieństwie do płynącej na dół rzeczki.Docieramy do miejcowosci Furtwangen słynącej od wieków produkcji zegarów i znakomitych zegarmistrzy.Po zakupie prowiantu czeka na nas 7 kilometrowy podjazd który nieźle daje w kość.Przed godz.17 jesteśmy przy źródle .Wypływa ono strumykiem spod dużego kamienia na którym jest tabliczka informująca że tu zaczyna się Dunaj który w Niemczech płynie przez 647km,a całkowita długość mierzona stąd wynosi 2888km.Andrzej i Leon przejechali całą tą odległość "w dwóch ratach".Ja najdalej wzdłuż Dunaju byłem w Bratyslawie.Obok żródła jest gospoda z miejscami noclegowymi .My jednak wolimy nocować w Szwardzwaldzkim l esie.Dziś przejechane 147km.Z domu do źródła 1418km.
Od jutra zaczynamy kolejny etap naszej wyprawy .Celem jest Marsylia.


Powrót do treści | Wróć do menu głównego